Z naszego podwórka.
Czas mknie bardzo szybko. Już czwarty miesiąc nauki szkolnej. Jesień, oczywiście tropikalna, czyli dużo deszczu. Dzień i noc podzieliły się prawie na pół. Wschód słońca następuje o 6:30, zachód już o 17:45. Bywają noce, że temperatura spada do 11 - 12 stopni Celsjusza, żeby w ciągu dnia podnieść się do 14 - 28 stopni. To są dni ekstremalne. Niektórzy zakładają puchowe kurtki, rękawiczki, zimowe czapki i kozaki. Biedniejsi otulają się w poncha, a do japonek zakładają wełniane skarpety plecione z wełny alpaki lub lamy. A nasze dzieci, wydaje się, że czasem tracą poczucie temperatury. Trzeba ich wtedy przywoływać do porządku. Choć z drugiej strony, czemu się dziwić. Trudno spod tak grubiej powłoki ubrań zająć się zabawą, nauką czy psotami. A te ostatnie im w głowie najbardziej. Sporo wysiłku kosztuje nas wyegzekwować od dzieci zrobienie zadań domowych, naukę czytania, czy tabliczki mnożenia. Dwoimy się i troimy w poszukiwaniu pomysłów, wyciąganiu konsekwencji, w nagradzaniu czy karaniu. Czasami przypomina nam się polskie przysłowie: "Obyś cudze dzieci uczył". Choć dzieciaki są sympatyczne (bardziej w pojedynkę niż w grupie), to zdajemy sobie sprawę z tego, co dźwigają. Na pozór zdrowe, uśmiechnięte, pełne entuzjazmu. Czasami jednak wychodzą na jaw ich braki, smutki, strachy, niepewność, tęsknoty, ból, agresja. Wtedy jest najtrudniej. Szukanie drogi do każdego dziecka nie należy do łatwych zadań. Dźwiganie z nim jego bólu, branie na siebie agresji i buntu wobec rzeczywistości, wyczerpuje czasem nasze pokłady cierpliwości i siły. Ufamy jednaj, że dzięki Waszej modlitwie nie zabraknie namnigdy zapału i każdy poranek tu, w Domu Dziecka, będzie nową Nadzieją dla nas wszystkich.


„Tureckie seriale”
Od kilku tygodni nasze obowiązki dzieli s. Daria Stach. Pracuje jako wychowawczyni w grupie dziewczynek. Pod jej opieką pozostaje 21 Indianek od 6 do 18. Swoje obowiązki wychowawcze Daria rozpoczęła udziałem w comiesięcznym spotkaniu wychowawców. Swoim, jeszcze łamanym, hiszpańskim zaproponowała, aby dzieci, wchodząc do swoich domów, zdejmowały buty i zakładały kapcie. Z naszego punktu widzenia, sprawa bardzo oczywista i zwyczajna. Ale na radzie pedagogicznej owa propozycja wywołała wpierw niemałe zdziwienie, potem salwy śmiechu. Oóż dla Boliwijczyka zmiana obuwia w domu jest czymś tak egzotycznym, że nierealnym. Owszem , wiedzą , że gdzieś na świecie istnieje taka praktyka. Obserwują to tureckich serialach, zreszta bardzo tu modnych. Innym razem zagadnęła mnie pewna kobieta, mówiąc, że ma cukiernię i z przyjemnością przygotuje smaczne łakocie dla dzieci. Pojawiła się okazja kiedy Paula Rita kończyła 15 lat. Wspomniana pani z deklarowała się dołączyć do kolorowych, lukrowanych ciastek, tort dla solenizantki. W umówionym dniu i o wskazanej godzinie pojawiłyśmy się w cukierni, aby odebrać dary. Dużo nas kosztowało ukryć zażenowanie, kiedy okazało się, że urodzinowy tort jest ze styropianu i plastiku i służy jako rekwizyt do barwnych urodzinowych zdjeć. Z wdzięcznym uśmiechem podziękowałyśmy za łakocie te prawdziwe i te sztuczne i opuściliśmy cukiernie. Czasami trudno rozeznać granicę między życzliwością a hipokryzją. Okazało się, że wypożyczenie takiego tortu to nie lada inwestycja. Bywa, że ten z górnej półki kosztują połowę średniej wypłaty. Na różne okazje, urodziny, ślub, rocznicę małżeństwa, a nawet pogrzeb.