„Ochrzczeni i posłani”
 
„Siostro, Pan Jezus potrzebuje Siostry na misjach w Afryce, w Gabonie. Czy Siostra chce…?”
Misja zaczyna się od pragnienia i osobistej odpowiedzi na to pytanie: Czy chcesz?
Tak! Chcę! Bo tak naprawdę od młodzieńczych lat o tym myślałam, zbierałam misyjne czasopisma, wycinałam zdjęcia murzynków przyklejając je gdzie się dało w moim pokoju i żyłam z przekonaniem, że kiedyś tam pojadę…
I po latach, tak niespodziewanie ta szansa się po prostu realizuje! Nie mogę odpowiedzieć inaczej. Tak! Chcę! Ale…ale tutaj w Polsce też mogę przecież pomagać. Tak! Chcę! Ale…ale jak tu teraz wszystko zostawić? Mam takie miłe, bezpieczne gniazdko, gdzie jest mi dobrze i wygodnie. Tak! Chcę ! Ale…ale zaczynać teraz jakby wszystko na nowo? Wybrać się w nieznaną i moim wyobrażeniu dziką Afrykę? I strach mnie ogarnął…Niepotrzebnie!
Idźcie…i nie lękajcie się! Idźcie… i głoście! Idźcie… i nie żałujcie poświęcenia! Idźcie…Pan będzie walczył za was a wy będziecie spokojni! (Wj 14,14)
I tak od 11 lat trwa moja przygoda na misjach w Gabonie. Wiele razy słyszę: Jak jest na misjach? Jak to jest być misjonarzem?
W rzeczywistości każdy z nas otrzymuje posłanie misyjne w momencie chrztu świętego a siostra zakonna poprzez swoją konsekrację realizuje je, rozwija i dopełnia. Bo czy to w kraju czy za granicą według własnych darów, czy zdolności jesteśmy posłane by głosić Dobrą Nowinę. Głosić Chrystusa Zmartwychwstałego życiem i słowem
i dać innym poznać, że On jest największym Skarbem jaki można otrzymać, dzielić się tą radością, że mnie został On dany i ja też chcę obdarować innych co za darmo otrzymałam i co tak samo za darmo może otrzymać inny. Bo
bycie misjonarzem to realizacja przykazania miłości bliźniego - cóż większego można dać człowiekowi, jeśli nie świadomość miłości Boga i drogę do odkrycia wartości i godności własnego człowieczeństwa, widzianej w świetle Chrystusa?
Tak więc mogę powiedzieć, że moja misja Afryce jest kontynuacją tego czym żyłam i robiłam w Polsce. Zmienił się tylko kontynent i ludzie i warunki.
Wyjazd na misje to nie wycieczka krajoznawcza, ale wiąże się z akceptacją tego, co może nas spotkać. Będą to choroby takie jak malaria, inne warunki sanitarne, zamieszkania, niebezpieczeństwa na drogach, kradzieże.
Dodatkowe trudności, jakie każdy misjonarz musi pokonywać: bariera językowa, jak również bariera odmiennej kultury. By te bariery pokonać, trzeba dużej życzliwości dla ludzi, pokochania ich takimi, jakimi są. Czasami będzie to wymagać gotowości do stania się „jednym z nich”. Nikt oczywiście nie może i nie powinien wyrzekać się własnej tożsamości kulturowej, ale powinien zrozumieć, docenić, popierać i ewangelizować kulturę środowiska, w którym przyszło mu działać. Docenić i zrozumieć, to znaczy również umieć z niej czerpać, umieć nie tylko dawać, ale i otrzymywać. A otrzymujemy naprawdę dużo. Gabończycy są bardzo ciepli i otwarci w swoim sposobie bycia. Pomimo własnych trudności i problemów potrafią współczuć i podzielić się tym co mają. Prostota w wyznawaniu swojej wiary i spontaniczność w jej okazywaniu udziela się i nam. Często uczymy się od nich entuzjazmu.
Nasza posługa w Gabonie obejmuje tych najbardziej potrzebujących, biednych, chorych do których spieszymy pokonując czasami kilka górek, lub maszerując po czerwonej, w porze deszczowej błotnistej drodze, by się z nimi spotkać, porozmawiać, podnieść na duchu, pomodlić się i zaproponować skorzystanie z sakramentów.
Służymy również przez pomoc w wychowaniu religijnym, przez katechezy czy inne posługi pastoralne. Naszą troską jest kształtowanie rodzin w duchu Ewangelii
i wychowanie młodzieży według zasad chrześcijańskich. Udzielamy kobietom pomocy w zdobywaniu coraz większej świadomości oraz godności osobistej jak również jej roli w rodzinie, Kościele i społeczeństwie.
Urzeczywistniając naszą misjonarską posługę staramy się w pierwszym rzędzie indywidualnie i wspólnotowo dawać świadectwo życia prawdziwie chrześcijańskiego. Przeniknięte duchem Ewangelii i ożywione Bożą miłością zabiegamy o to, aby ludzie doświadczali Jego uświęcającej obecności.
Każdy misjonarz chciałby oczywiście widzieć efekty swojej pracy, poświęca się, więc chce widzieć zmiany, a niestety na efekty trzeba czasem czekać bardzo długo np. żeby wiara szybciej dojrzewała, czasem ma się wrażenie, że wykonuje się syzyfową pracę. My, ludzie w dzisiejszych czasach, jesteśmy bardzo niecierpliwi. Chcielibyśmy wszystko na ,,już”. Nie umiemy czekać. To jest tak, jak z naszym życiem duchowym. My chcielibyśmy wszystko od razu, a Pan Bóg prowadzi nas krok po kroku. Z czasem uczymy się pokory i tego, że nie zawsze to, czego my chcemy, jest dobre dla innych.
W naszej posłudze powinna nas wiec ogarniać ufność płynąca z wiary, to znaczy z pewności, że nie my jesteśmy głównymi podmiotami misji, ale Jezus Chrystus i Jego Duch. My jesteśmy tylko współpracownikami i kiedy uczyniliśmy wszystko, co było w naszej mocy, winniśmy mówić: “Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17,10).
W tym miejscu chcemy podziękować Wszystkim którzy nas wspierają materialnie i duchowo. I prosimy o modlitwę, by to Boże dzieło wzrastało i przynosiło owoce.