Właśnie o to chodzi, by trwać w Jezusie a nie w sobie.
Stoję sobie przy stoisku z owocami i wybieram ładne, dorodne winogrona. To takie normalne. Nikt nie kupuje zgniłków, nawet oburzamy się, że nie ma z czego wybrać, choć promocja kusi.

Czyż podobnie nie jest z życiem duchowym? To, czy „owocuję” nie zależy ode mnie, ale jest wynikiem czerpania soków z Krzewu z Jezusa, z Jego życia. Boża logika w wychowaniu każdego z nas polega na ufności względem Jego planów, na dziecięctwie, na prostocie. Chcemy, czy też nie, jesteśmy obserwowani przez innych. Jeśli trwamy w Jezusie tylko słowami, a życie rozmija się z Ewangelią, stajemy się pośmiewiskiem, wyrzucani jak zgniłe winogrona do kosza. Papież Paweł VI w Ewangelii nuntiandi napisał„(...)w Kościele za pierwszy środek ewangelizowania należy uważać świadectwo życia prawdziwie chrześcijańskiego, które trwa w nierozłącznej wspólnocie z Bogiem, a zarazem w nieograniczonej gorącości ducha poświęcania się dla innych. Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków, aniżeli nauczycieli; a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami" /IV,41/

Tylko trwanie w Jezusie przynosi chwałę Ojcu. Bóg z ogromną pasją traktuje człowieka i pragnie, aby człowiek odpowiedział miłością na Miłość. A wszystko po to, by życie było niebem, aby było przepełnione świętością. Może warto obudzić się z letargu i uznać wreszcie, że mam trwać w Jezusie
a nie w sobie.
NASZE1
mbb2 Small