Miłość Jezusa do Piotra, którą widzę w dzisiejszej Ewangelii jest tak pełna czułości a jednocześnie mądrości, że aż głupio mi cokolwiek o tym pisać, żeby jej nie zasłonić moim gadaniem!
Jezus jest wobec Piotra tak bezgranicznie wyrozumiały, a jednocześnie wcale nie jest pobłażliwy! Myślę, że po tym właśnie poznaje się prawdziwe Miłosierdzie. On tak niesamowicie prowadzi Piotra w jego powołaniu! Sprawia, że Piotr wzrasta, zmienia się, dojrzewa, mądrzeje, kruszeje, uczy się być kochanym...! A robi to w sposób tak prosty! Wystarczy zwykła sytuacja, zdane w punkt pytanie, atmosfera Miłości i Prawdy… Wydawałoby się, że to tak niewiele, a jednocześnie tak rzadko jest tak w moich relacjach. O wiele częściej wprowadzam do nich lęk i egoizm...
Panie Jezu, zmartwychwstań we mnie Miłość! Zmartwychwstań w nas Prawdę!

W tym fragmencie lubię też kontemplować ten moment, w którym Piotr ociekający wodą, zdyszany po przepłynięciu dwustu łokci staje naprzeciw Jezusa i mają tylko dla siebie te dwie minuty zanim reszta wyskoczy z łodzi. Myślę, że obaj milczeli. Że Jezus patrzył na Piotra tak jak w chwili, gdy zapiał kogut… Że może gdyby Tomasz, Jan i reszta nie przypłynęli, to Piotr znów wybuchnąłby gorzkim płaczem, który - dzięki Zmartwychwstałemu - obmywa serce zamiast pogrążać je w rozpaczy…
Jakie to piękne, mieć kogoś, z kim można rozmawiać bez słów! Jakie to cudowne, gdy wystarczy spojrzenie pełne zrozumienia! Ciekawe, czy w niebie słowa jeszcze będą potrzebne…?
2a74b816a5af0d295eb4612f13d46f31

NASZE1
mbb2 Small