Czy można zatęsknić za szkołą? Okazuje się, że jednak tak. Nawet ci najbardziej rozrywkowi uczniowie, w końcu zaczynają się nudzić. Ale jak to się ma do dzisiejszej ewangelii? Uczyć się samemu nie jest łatwo, zwłaszcza jeżeli ktoś nie ma silnej woli i samodyscypliny. Jan Chrzciciel jest swoistym nauczycielem, który ma cel – wskazać swoim uczniom przychodzącego Chrystusa. I tak się dzieje. Jan wypełnia swoją życiową misję i odchodzi w cień. Zadaniem zaś Andrzeja i jego towarzysza, jest odnalezienie Mesjasza. Jednak w przeciwieństwie do Jana to nie koniec misji lecz dopiero jej początek. Radość spotkania jest wielka i tą radością dzielą się z Szymonem. Zapamiętują nawet godzinę, w której otwiera się dla nich nowa karta ich życia. Znajdują Jezusa! Cel został osiągnięty, więc powstaje pokusa, żeby spocząć na laurach. Ale nie taka jest szkoła Jezusa, nie o to w niej chodzi. Spotkanie to dopiero początek drogi.
W codzienności szarych dni można zapomnieć, o Tym, którego się odnalazło. Radość Bożego Narodzenia może pozostać tylko miłym wspomnieniem, a życie przecież idzie dalej. Czy zatem mam odwagę, pozostać w szkole Jezusa, która będzie wymagać ode mnie pracy nad sobą każdego dnia a nie tylko od święta? Uczniowie zostali i ich życie od tego momentu stanęło na głowie. Czy chcę zamieszkać z Jezusem w świątyni mego serca, by codziennie poznawać Jego naukę, uczucia, sposób myślenia, które mają stawać się moimi? Czy tylko chce udawać, że ciągle szukam, tęskniąc za Jezusem, a nie mam odwagi, by pozostać z Nim w Jego szkole?