Bóg wyrażając swoją miłość do człowieka, wyraża ją także przez słowo i dotyk. Od pierwszych stron Pisma Świętego dowiadujemy się, że Bóg wypowiadając swoje stwórcze słowo, co do człowieka, wpierw „własnoręcznie lepi go z mułu ziemi”. Cały człowiek nosi na sobie ślady rąk Ojca, przekazujące mu w tym geście miłość, czułość i jego podobieństwo. Ten akt stwórczy w słowie i w czynie, dotyczy każdego człowieka.Jezus Chrystus – Wcielony Syn Boży, poprzez swoją działalność na ziemi objawia piękno słowa i dotyku Ojca. Strony Ewangelii przytaczają wiele sytuacji bezpośredniego spotkania człowieka z Jezusem, który kładzie na nim swoje ręce, są to: dzieci, kobiety, mężczyźni, chorzy na ciele i chorzy na duszy, umarli, opętani, wyklęci, apostołowie i zdrajcy, uczeni i prości, żołnierze i kolaboranci, a nawet tłumy, które cisnęły się na Niego – wszyscy, którzy tego pragną, bez wyjątku.Scena z dzisiejszej Ewangelii przedstawia spotkanie Jezusa z trędowatym. W takiej sytuacji dotyk jest zabroniony, a nawet wprowadzający w konflikt z Prawem. Pragnienie zdrowia człowieka pokrytego trądem każe mu szukać Mistrza z Nazaretu, Uzdrowiciela. Kiedy dociera do Jezusa, podchodzi bardzo blisko, upada na kolana i prosi o zdrowie. To gesty bezradności, ufności i powierzenia się Nauczycielowi. Jezus odpowiada gestem dotyku i słowem uzdrowienia. Jego dłonie pełne miłości, szacunku i mocy oczyściły chorego z symptomów trądu. Jego słowa płynące z Serca wyzwoliły go z poczucia wyklęcia, smutku, rozpaczy, z bycia bezwartościowym istnieniem. W rękach Jezusa poczuł się człowiekiem stworzonym na obraz Boga, Jego dzieckiem godnym miłości. Usłyszał, że Bóg chce jego zdrowia, że jest dla Niego ważny. To tak, jakby słowa i dłonie Jezusa przerwały tamę wyroku śmierci i uwolniły źródło życia. Z oczyszczonego człowieka trysnęła fontanna radości, pozwalająca podnieść głowę ku niebu, odczuwać świeżość spojrzenia i tańczyć taniec wdzięczności. Jezus dotykając trędowatego, świadomie bierze na siebie konsekwencje tego czynu – naraża się faryzeuszom i usuwa się na jakiś czas w miejsce pustynne. Czyni tak, bo kocha człowieka. On nigdy nie cofa swojej miłosiernej dłoni.Trędowaty to również ja. Potrzebuję słowa i dotyku Boga: stwórczego i zbawczego, przepełnionego miłością, mocą i czułością. Potrzebuję oczyszczenia z trądu grzechu, zamknięcia, egoizmu, narcyzmu, poczucia bezsensu, z pychy. Potrzebuję również słów i dotyku od człowieka, który nauczył się kochać na drogach naśladowania Jezusa Chrystusa. I ja chcę się wciąż uczyć gestów dobroci od mojego Pana i Mistrza.
NASZE1
mbb2 Small