Są to słowa, które wyznaczają moją drogę powołania. To piosenka, która jest parafrazą słów z 10 rozdziału Ewangelii św. Marka o bogatym młodzieńcu (Mk 10, 17-22). Tę piosenkę usłyszałam w autobusie, kiedy jechałam na światowe dni młodzieży do Paryża w 1997 roku i to właśnie po powrocie z nich miałam wstąpić do klasztoru, ale sięgają one znacznie dalej i głębiej.
Jako młoda dziewczyna byłam zaangażowana w wiele inicjatyw w mojej szkole, parafii, diecezji. Wszędzie mnie było pełno😊 Z moimi znajomymi tworzyliśmy teatr, przygotowywaliśmy przedstawienia, z księżmi z mojej parafii organizowaliśmy rekolekcje dla młodzieży, byłam też w parafii razem z moim kolegą odpowiedzialna za grupę dziecięcą oj działo się działo… Ale od początku…
W wieku 15 lat, dzięki mojej siostrze, pojechałam pierwszy raz na rekolekcje młodzieżowe, które diametralnie zmieniły moje życie. Spotkałam tam młodych ludzi, którzy znali i kochali Boga i chcieli się tym dzielić. Chciałam być taką jak oni. Po tym wyjeździe zaczęłam codziennie słuchać Słowa Bożego. Otwierałam Biblię i czytałam po małym fragmencie, zaczynając od Ewangelii św. Łukasza. Uczyłam się na pamięć Słowa Bożego, które dotykało mojego serca, zaznaczałam na kolorowo w Biblii, żebym go nie zapomniała. I to właśnie Słowo Boże doprowadziło mnie do momentu, kiedy razem z moją przyjaciółką mając 17 lat postanowiłyśmy, że pojedziemy na rekolekcje organizowane przez siostry Serafitki. Niestety finalnie moja koleżanka nie mogła pojechać i ja pojechałam sama przez pół Polski. Z Łodzi do Bielska-Białej. To była odległość dwustu siedemdziesięciu pięciu kilometrów. Sióstr wcześniej nie znałam, nawet nie wiedziałam jak wyglądają, bo wtedy nie było jeszcze … internetu😊rozmawiałam tylko z jedną siostrą przez telefon i kiedy dojechałam do sióstr i weszłam do ich domu, w jednej sekundzie wiedziałam, że to jest moje miejsce. To jak w Słowie Bożym: „Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.” (Mk 1,17-19) Tak właśnie się poczułam, spojrzenie Jezusa i jakaś setna sekunda i jesteś w pełni świadomy, że wszystko jest na swoim miejscu, że do tego momentu prowadził Cię Bóg. Nie ma słów, aby o tym opowiedzieć, bo to jest tajemnica serca, tajemnica relacji Boga i mojej. Wtedy myślałam, że to był ten moment, kiedy odkryłam swoje powołanie, do czasu kiedy jeden z moich wujków dowiedział się, że zamierzam wstąpić do klasztoru i wcale nie był zaskoczony, choć ja sama byłam zaskoczona odkryciem tego powołania, a ten mój wujek mówi: Wiedziałem! Ale jak to wujku?-zapytałam. I wujek opowiedział mi, że kiedy miałam 9 lat, zaraz przed moją I Komunią Świętą, zapytał mnie: kim chciałabym być w przyszłości, a ja odpowiedziałam, że siostrą zakonną. Wtedy wujek był zaskoczony, bo w naszej parafii nie było sióstr zakonnych, nie znałam osobiście żadnej siostry. Ja tego momentu w ogóle nie pamiętam, ale wujek zapamiętał bardzo dobrze, bo wtedy to on był naprawdę zaskoczony i nawet powiedział, do mnie: Ale ty wiesz, że siostry zakonne nie mają męża ani dzieci? A ja mu podobno odpowiedziałam: To nic😊.
Miałam 17 lat, byłam młoda i po tym doświadczeniu u sióstr prosiłam Boga o znak, o potwierdzenie, że to rzeczywiście moja droga i Pan dawał mi swoje Słowo. To, które towarzyszy mi do dzisiaj to Ps 32,8: Pouczę cię i wskażę drogę, którą pójdziesz; umocnię moje spojrzenie na tobie.… Zaraz po maturze, mając 19 lat wstąpiłam do zakonu. Moi Rodzice nie wiele rozumieli z tego na czym polega życie zakonne, znali dobrze życie małżeński, bo wtedy byli już 22 lata po ślubie, ale pamiętam jak tata mi powiedział: Dziecko, jak ty będziesz szczęśliwa to ja też będę szczęśliwy. Mojej mamie było na początku trudno to wszystko zrozumieć, bo byłam zdolną uczennicą, z możliwościami, żeby studiować i mama mi mówiła: Skończ studia, a potem możesz iść do klasztoru, ale ja wiedziałam, że to jest ten czas, nie później i Pan też dał mi Swoje Słowo na potwierdzenie mojego wyboru w tym właśnie czasie, żeby się nie zabezpieczać, żeby zaufać do końca, bo studia były takim zabezpieczeniem. Zdradzę wam, że w klasztorze skończyłam studia. Taki żart Pana Boga.
Tym Słowem o zaufaniu Bogu była przypowieść o bogaczu, któremu obrodziły pola i zastanawiał się co z tym zrobić i postanowił zburzyć stare spichlerze, a na ich miejsce wybudować nowe, a potem jeść, spać, bawić się i wtedy Bóg mówi do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądam twej duszy od ciebie. (Łk 12,16-21) I to tyle w kwestii zabezpieczenia się😊
I tak znalazłam się w klasztorze, w życiu z Bogiem, które pokochałam i które codziennie tak mnie zaskakiwało i zaskakuje. A w tym roku świętuję 25 lecie moich ślubów zakonnych!
I tu chciałabym podkreślić bardzo mocno, że powołanie do jakiegokolwiek życia czy to życia małżeńskiego czy zakonnego, czy do wykonywania jakiegoś zawodu, nie jest rzeczywistością statyczną, zamkniętą. Tzn. aha, odkryłam swoje powołanie i to wszystko, nie, każde powołanie jest rzeczywistością dynamiczną. Każdego dnia odkrywamy nasze powołanie, i to odkrywanie nigdy się nie kończy i dlatego ta rzeczywistość jest taka facsynująca. Dlaczego? Bo każde powołanie jest tajemnicą, którą Bóg przed nami odkrywa, po kawałku. I teraz chciałbym się z wami podzielić tym jak Pan Bóg pozwolił mi odkryć „powołanie w powołaniu” czyli jak to się stało, że jestem w Afryce, w Gabonie? Był 3 grudnia 2021 roku ok. godz. 7:05, nasza codzienna Msza w klasztorze. Byłam wtedy w naszym klasztorze w Oświęcimiu, gdzie mamy własny kościółek, gdzie codziennie sprawowana jest Msza Święta. Tego dnia było wspomnienie św. Franciszka Ksawerego i ksiądz na początku Mszy Świętej czytał taki jego krótki życiorys. Św. Franciszek Ksawery to był jezuita, misjonarz, który w XVI wieku, popłynął do Japonii, nie znając języka tylko z tym wielkim pragnieniem, żeby ludzie w tym kraju poznali Jezusa, żeby Jezus był znany i kochany. I ja wtedy w tym jednym momencie pomyślałam sobie, też bym tak chciała, mieć taki zapał jak św. Franciszek i taką wolność i w tej samej setnej sekundzie, usłyszałam w swoim sercu te słowa z księgi proroka Izajasza: „…«Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?” (Iz 6,8) Były one tak wyraźne, że obejrzałam się dyskretnie czy czasem ktoś obok mnie ich nie wypowiedział. Ale nie. I w tym momencie w moim sercu odpowiedziałam Bogu po raz kolejny Jego Słowami z księgi Izajasza: „Oto ja, poślij mnie!” I wtedy też powiedziałam Jezusowi: Jeśli Ty to do mnie mówisz i tego chcesz, to ja jestem gotowa, ale sama nic w tej kwestii nie zrobię. Działaj sam. Jejku, jak Pan Bóg działał, to się nie da opisać, jak skrupulatnie dotrzymywał Swojego Słowa. Ale o tym może innym razem😊. Podsumowując Boże działanie: dwa tygodnie po tym wydarzeniu, po naszej umowie z Panem Jezusem, Matka Generalna Justyna zapytała mnie, czy chciałabym wyjechać do Afryki, do Gabonu. Cóż mogłam powiedzieć: Oto ja! Poślij mnie! I wtedy też zobaczyłam, jak Pan Bóg kierował moim życiem, że wszystkie wydarzenia, osoby, sytuacje prowadziły mnie do tego momentu.
A na ten obecny czas Pan podarował mi kolejne SŁOWO, z księgi proroka Tobiasza rozdział 3 werset 6, chciałabym je napisać w języku francuskim, bo tak je odkryłam i język francuski pięknie to wyraził: Agit avec moi comme il Te plaira (Rób Panie ze mną to co chcesz, aby to sprawiało Ci przyjemność/Tobie się podobało) trochę ciężko to wyrazić w języku polskim, i tłumaczenie tego Słowa po polsku nie jest aż tak trafne jak właśnie po francusku.
Ale to też nie koniec, bo życie trwa, a Pan Bóg lubi nas zaskakiwać. „I niech Bóg czyni z nami co się Jemu podoba… (por. Hbr 13,21) Nie ma dnia, żebym nie dziękowała Bogu, że jestem tutaj w Gabonie, razem z moimi siostrami: s. Paulą, s. Faustyną i s. Marią (pierwszą Afrykanką i Gabonką w naszym Zgromadzeniu!) .
Każde życie w Bożych oczach jest cudem, i życzę każdemu z was, żebyście byli szczęśliwi wypełniając Boże powołanie. Niech BÓG błogosławi Wasze marzenia!