„Wy jesteście świadkami tego…” (Łk 24, 48)

Kolejny raz czytamy opis spotkania Zmartwychwstałego z Jego uczniami (Łk 24, 35 – 48). Na pierwszy plan wysuwa się zadanie, jakie oni otrzymują. Mają świadczyć, że ich Nauczyciel przynosi to, czego najbardziej potrzeba i czego brakuje: zatrwożonym i zalęknionym Apostołom przynosi pokój, niedowierzającym w Jego zmartwychwstanie pokazuje swoje przebite dłonie i stopy, wątpiących w Jego realną, fizyczną obecność prosi o jedzenie, udowadniając, że ma ciało. Pozwala się dotknąć, nie stwarza żadnego dystansu. Chrystus jednak przede wszystkim udziela swoim uczniom światła, uzdalnia ich do zrozumienia Pism zapowiadających mękę i śmierć Mesjasza oraz Jego powstanie z martwych.

Jak bardzo zadziwiająca jest pokora Jezusa, On – prawdziwy Bóg, dostosowuje się do słów proroków, pragnie dokładnie wypełnić przepowiednie zapisane w Pismach. Wszystko po to, by wzmocnić naszą wiarę, by z wątpiących i niedowiarków uczynić świadków gotowych do otwarcia drzwi, zamkniętych wcześniej z obawy przed cierpieniem, niezrozumieniem, wykluczeniem…

Gdy uczniowie zobaczyli ślady po gwoździach na dłoniach i stopach Jezusa, być może przypomnieli sobie słowa: „W Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53, 5). Brzmi to jak paradoks. Rany świadczą przecież o chorobie, o wypadku czy jakimś nieszczęśliwym zdarzeniu. Jakże więc mogą być źródłem zdrowia? Po co Jezus je zachował? Czy Ciało zmartwychwstałe, uwielbione nie powinno być doskonałe pod każdym względem? Po cóż więc te rany, które nie pozwalają zapomnieć o straszliwej męce, które są wyrzutem dla tych, co je zadali i dla tych, którzy poprzez swoją bezczynność pozwolili je zadać? Jezus wybaczył jednym i drugim, ale rany pozostały. Nieporozumieniem wydaje się twierdzenie, że wybaczenie jest tożsame z zapomnieniem doznanych krzywd. Wybaczenie to kochanie pomimo zadanego bólu, pomimo ran. Taką właśnie miłość oferuje Zmartwychwstały. Czy jesteś gotowy, by ją przyjąć?

NASZE1
mbb2 Small