Czytanie z Księgi proroka Izajasza (35, 4-7a,)
Psalm responsoryjny: Ps 146, 6 c - 10
Czytanie z Pierwszego Listu św. Jakuba Apostoła (2, 1-5)
Ewangelia według św. Marka (7,31-37)

Czy zauważyłaś kiedy twój duch słabnie, kurczy się i maleje? Czy wiesz, co sprawia, że stajesz się małoduszna, bojaźliwa i niezdolna do wzięcia na siebie odpowiedzialności w ważnych sprawach? Może czasem dzieje się tak wtedy, gdy koncentrując się na trudnościach pozwalamy, by opanował nas lęk. Wtedy pojawia się pokusa wycofania i zamknięcia, bo lęk zamyka. Trudność „zawęża pole widzenia”, a czasem sprawia, że nie widzi się już nic innego. Tak bardzo potrzebny jest wtedy ktoś, kto jak prorok zawoła: Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg… i pomoże zobaczyć Tego, który sam przychodzi, aby nas zbawić. Jezus, to imię Boga, który zbawia i ratuje. On stawia nas we wspólnocie Kościoła, byśmy wzajemnie przyprowadzali się do Niego. Chce, byśmy wstawiali się za siebie nawzajem i mówili Mu o naszych ułomnościach: ślepocie, głuchocie, zniewoleniach, prosząc, by położył na nas rękę i wypełnił swoim Duchem. Jak i kiedy to zrobi, to często pozostaje tajemnicą, która dzieje się „z dala od tłumu”, w spotkaniu z Nim sam na sam. To tajemnica zamknięta w niepojętej relacji Jezusa z Ojcem, o której zdaje się mówić skierowane ku niebu spojrzenie i westchnienie. Jezus lecząc nasze zmysły, leczy także nasze relacje. Naprawia zniszczone więzy i sprawia, że życie wraca tam, gdzie była spieczona ziemia.
Panie Jezu, dotknij nas i uzdolnij do wspaniałomyślnych i wielkodusznych czynów miłości. Wypowiedz nad nami swoje „effatha” i otwórz nas, byśmy słyszeli Twój głos, widzieli Twoje cuda i rozgłaszali Twoją chwałę.
XXII Niedziela Zwykła – Mk 7, 1-8. 14-15. 21–23
Można być uczniem lub obłudnikiem. Można być czystym lub nieczystym. Można być sercem blisko lub sercem daleko. Można wraz przykazaniami Bożymi zachować ludzką tradycję lub z ludzkiej tradycji uczynić „przykazania”. Można …
Dzisiejsza Ewangelia zaprasza nas do czystości. Uświadamia nam, że to serce jest źródłem wewnętrznej czystości człowieka i nie należy sprowadzać pojęcia czystości do wymiarów zewnętrznych. Jezus, podejmując uczynione Jego uczniom przez faryzeuszy uwagi, co do rytualnej czystości, jasno wykazuje wielką wagę przykazań Bożych. Głosi naukę podkreślając, że jedynie zachowywane przykazań z miłości ku Bogu, czyni człowieka pięknym duchowo.
Postępowanie według Prawa Bożego przybliża serce człowieka do Boga i pozwala mu trwać w duchowej komunii z Nim. Człowiek kierujący się Wolą Boga, czerpie czystość z samej Miłości, jaką jest Bóg. Wtedy nic, co wchodzi do niego z zewnątrz, nie może mieć wpływu na jego serce. To Bóg kształtuje człowieka, dając mu nadprzyrodzony wymiar swojego dziecka.
Zapominanie i przekraczanie przykazań Bożych otwiera serce człowieka na grzech. Nieczystość jest owocem grzechu, jest noszeniem go w sercu, jest grzechem. Kusi więc człowieka, by maskować nieład ducha czymś, co w oczach innych jawi się jako zewnętrzna poprawność. Taki „zamiennik” fałszuje człowieka i czyni go skłonnym do osądzania i szufladkowania ludzi oraz do wszelkiej obłudy.
Człowiek czystego serca, to prawdziwy człowiek - autentyczny w swoim człowieczeństwie, w swojej przejrzystości i w swoim szczęściu. Nic nie przyciemnia jego wnętrza, nic nie przytępia jego wzroku, nic nie obciąża jego sumienia. Człowiek czysty, żyjący z dala od grzechu, ma właściwą hierarchię wartości. Dla niego pierwsze jest Słowo Boże, a potem słowo ludzkie; pierwsze są przykazanie nadane przez Boga, drugie są zwyczaje ustalona przez człowieka. Posiadając wolność ducha, żyje prawdą, która jednocześnie jawi się jako prawda o jego wewnętrznej świętości i prawda o jego zewnętrznej poprawności.
Człowiek czysty, to prawdziwy uczeń Jezusa.
A Ty, czy zachowujesz przykazania Boże, które czynią Cię czystym?

Maryja. Postać nieco „odczłowieczona” w Kościele – tak jak i wielu innych świętych. Jednak trzeba przyznać, że Jej życie i to, co Bóg dla Niej przygotował było na tyle niesamowite, że pokusa patrzenia na Maryję jako na kogoś „ulepionego z innej gliny” jest duża. Jednak wiemy, że to nieprawda. Maryja, choć pozbawiona grzechu pierworodnego, była wolna w swoich wyborach i decyzjach, jak każdy z nas. Mogła wybierać to co Boże, ale wcale nie musiała. Nie była robotem.
Godząc się na bycie Matką Jezusa rozpoczęła wieloletni „kurs” poznawania Boga we własnym Synu. Właściwie każda Ewangelia, w której widzimy Maryję, przynosi jej kolejne zaskoczenie, kolejne niezrozumienie, kolejną potrzebę zmiany myślenia. A Ona przyjmuje te wszystkie lekcje z właściwą sobie pokorą i zasłuchaniem w głos Ducha Świętego, dzięki czemu potrafi otwierać się na to, co nieoczywiste, a nawet nielogiczne.
Tak też jest w tej scenie, o której słyszymy dzisiaj. Ale to już nie jest ta sama młoda Dziewczyna, którą znamy z początków Ewangelii św. Łukasza: ta zadziwiona, przestraszona, ucząca się dopiero życia w tak ścisłej bliskości z Panem. Dziś widzimy Maryję, która już od 30 lat wzrasta w szkole Jezusa, w szkole własnego Syna. Przez te 30 lat przeżyła już setki, tysiące, może nawet miliony zadziwień, wobec tego jaki jest Jezus, kim jest. Jak wiele musiało się w Niej zmienić przez te lata! Z dobrego na lepsze. Maryja jest już bardzo dojrzała w swojej duchowej formacji. Dlatego w tej scenie bije od Niej taki spokój, taka pewność w wierze, takie stanowcze zaufanie – jakby potwierdzone tymi latami doświadczenia Mocy i Miłości Jezusa.
„Nie mają już wina.”
„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.”
Zdania tak proste, ale treściwe, pełne zdecydowania i życiowej mądrości. Taka jest nasza Matka. Dobra i Mądra. Jest tą, która najpełniej skorzystała z Jezusowej formacji, jest Jego Najdoskonalszą Uczennicą. Weźmy ją dziś za wzór zasłuchania i zapatrzenia w Jezusa. Trwajmy przy Nim, tak jak Ona – w zwyczajności dni powszednich, aby Mądrość Miłości wypełniła także nasze życie.

J 6, 51-58

„Ja jestem chlebem żywym”.
Spróbuj czytać dzisiejsze Słowo tak, by się nim nakarmić. Bo Słowo, które dzisiaj słyszysz, jest pełne życia. Jest jak dojrzały kłos pełen dorodnych ziaren. Jest jak bielejące pole, gotowe do żniwa.
Chronologia Ewangelii Janowej sytuuje opisywane dzisiaj wydarzenia w samym środku publicznej działalności Jezusa. Chociaż Chrystus wie, że Jego Godzina jeszcze nie nadeszła (por. J 7, 30), objawia tłumom to, co ma się dokonać w Wieczerniku i na krzyżu. Dlaczego? Bo On już jest gotowy do złożenia ofiary, jest gotowy, by dać Siebie ludziom. Całe Jego życie ukierunkowane jest ku temu, co ma się wydarzyć, Jego serce płonie pragnieniem ofiarowania Siebie. Wydarzenia, o których opowiada Jan w szóstym rozdziale swej Ewangelii, za punkt wyjścia mają cudowne rozmnożenie chleba. Chrystus zaspokaja fizyczny głód zgromadzonych ludzi, by już następnego dnia wzbudzić w nich głód większy: głód prawdziwego pokarmu, głód wiecznego życia. Jednocześnie z każdego słowa Chrystusa przebija przeogromne pragnienie zaspokojenia tego głodu. Bóg z utęsknieniem czeka na dzień, w którym będzie mógł powiedzieć: „Bierzcie i jedzcie…”
Dzisiejsze Słowo jest pełne życia, pełne obietnicy. Dla słuchaczy w Kafarnaum pozostało ono niejako zawieszone w przestrzeni niezrozumienia i niedowierzania. Ale my wiemy, o czym mówi Jezus! Zaintrygowani, a zarazem zgorszeni Żydzi pytają samych siebie: „Jak On może nam dać swoje ciało do jedzenia?” Każdy, kto choć raz w pełni przeżył tajemnicę Eucharystii, wie, że jest to możliwe i realne. Dlatego dzisiejsze Słowo jest tak sycące – bo obietnica Jezusa, że nakarmi nas Sobą, każdego dnia staje się dla nas Ciałem.


J 6, 41-51
Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: "Ja jestem chlebem, który z nieba zstąpił". I mówili: "Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: Z nieba zstąpiłem". Jezus rzekł im w odpowiedzi: "Nie szemrajcie między sobą! Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: „Oni wszyscy będą uczniami Boga”. Każdy, kto od Ojca usłyszał i przyjął naukę, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: Kto go je, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata"


Szemrać?
Co oznacza?
Czy zdarza się nam szemrać?
Oto tylko kilkanaście synonimów pomocniczych: biadolić, burczeć, chodzić ze skargą, desperować, jęczeć, jojczyć, krzywdować, kwękać, labiedzić, lamentować, mantyczyć, mieć pretensję, narzekać, wypowiadać posłuszeństwo, wyrażać niezadowolenie… może wystarczy.
Do czego tak naprawdę doprowadza szemranie?
Szemranie zamyka nas na dobro, zamyka na cuda, zamyka na drugiego człowieka, zamyka nas na Boga!!! Mimo szemrania Jezus mówi, mówi dziś i do nas: „ Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Ja jestem chlebem życia… jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki...”
Uwielbiajmy dziś bliskość Boga w kruchym kawałku CHLEBA, który daje życie na wieki!!!